Operetka puszczańska
* Operetka puszczańska * Wieczorna mozaika na tafli jeziora, opuszcza żagle, składa suche pranie, topnieje słońce, barwiąc wszystko oranż, lilie i wodę w przezroczystym dzbanie. W puszczy kukułka szuka półsennie, igieł na sośnie, bo ta wciąż je gubi, słoneczny lizak pokraśniał jak rubin, plusk żwawą żabką, chwilę przed koncertem. Zaszeleściły czynele listowiem, entrée z młodnika anonsuje lelek, tną muzykanci — a, ostro, nie powiem! Rój świerszczy cyka — struny u ku le le. Noc zapodała bzyku szalem w muszki : Błysk w pierwszym akcie — można dostać zeza. Plask w akcie drugim — „zemsta nietoperza”. Pisk ponad łąką — balet w środku puszczy ... Bis po popisach, niesie echo w borze … Pękł dzbanek z gwiazdą, kiedy bas z sopranem cięli komara w ululanej loży, mgielna kurtyna, opadła nad ranem. Książę "półgębek" spływa srebrnym koczem, a noc, tak buja, jak dawna kołyska, wieczorną arię świt boćkiem klekocze… Ma twoje oczy, na brzegu ścierniska. aranek