Letni koncert Chopinowski


Bezwiednie patrzyłam, jak krople
spływały z mazowieckiej wierzby,
ptaki chwytały jeszcze drżące,
wzbijały się w niebo i niosły,
rozrzucając te łzy jak ziarno
a ono zmienione w melodię
sypało złotem rzęsiście,

przeglądając się w lustrze wody

w oczach zadumanej dziewczyny,
pana w niemodnym kapeluszu,
kobiety z rozmarzoną miną,
rzęsami mokrymi od wzruszeń.
Pachniało różami, cytryną
i tymiankiem, jak niegdyś włosy
mamy, jak czas który przeminął.

Nuty lśniły kroplami rosy...

Odruchowo wyciągnęłam dłonie,
żeby pochwycić pęk śnieżyczek,
lecz z nieba czarne melancholie
zawirowały wachlarzykiem,
tańczyły, pełzały po ziemi
zaczarowane gąsienice,
żeby sen w piękne motyle zmienić,

i lekko odfrunąć na ulice...Warszawy.


aranek






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rożowa wstążeczka

Zimowe